Kiedy mniszku mnie zawołasz…
Chciałbym Ci napisać taki wiersz, który – mi się nie udaje…
Nie…
będę jednak pisał list, który będzie jak modlitwa, może hymn a może sonet, może w końcu mi odpiszesz, przecież wiesz, gdzie mieszkam – tu na ziemi.
Pierwszy list…
Zważ, że rączką a nie żadnym es – em – esem.
Wiem…. schowałeś się gdzieś w ziemi, wiem, że żyjesz, no bo ciągle się odradzasz.
Napisz proszę jak pod ziemią Tobie jest. Smutno mi, bez Twojej żółci, która także moja i nie gorzka.. Chłodno mi bez puchu Twego, nie mam go w poduszce, kołdrze i puchowej kurtce.
Tylko myśl o Tobie robi u mnie ciepło.
Kiedy mnie zawołasz?
Jesteś milion a ja jeden.
Wołam Ciebie wzrokiem – no i pożądaniem, bo w ten sposób mogę Ciebie w sobie mieć.
I zapisać, tam głęboko, tam gdzie chowam swe marzenia, tam gdzie tego nie wie nikt. Tam gdzie cisza – my będziemy opowiadać swoje – nasze żółte sny. To jest takie pomieszczenie, z myśli złotych taki dom. Ty w nim spisz – żółto białym snem.
Ciągle mi brakuje Ciebie, mimo, że już Jesień w tylu jest kolorach…
Jesień… kolorowych liści czar i czerwonych i brązowych, żółtych i zielonych i tych, które w szarość zwija… Jesień.
czy widziałeś Złotą Jesień?
Tobie by się – spodobała…
Nic nie mówisz?
Czy z pod ziemi widać – nad?
Wiem, że nie zamarzłeś i podziemnym życiem żyjesz, tak jak rzeki i strumienie, no i ryby co w jaskiniach się chowają – żyjesz życiem utajonym. Powiedz jaka droga jest do Ciebie. W którą ciemną ścieżkę wejść. Na jakiego ptaka skrzydłach mam się wznieść, by przylecieć z nim do Ciebie?
Śpiewam Żółte Kalendarze – widzę chmarę żółtych pszczół, widzę słońce jak otwiera Tobie drzwi.
Czy Ty jesteś w słonecznikach, czy słonecznik to Twój brat? Ten z Van Goga też? Ja już Ciebie w sobie mam, tańczysz we mnie na trzy – Pa, potem na te białe – Dwa, potem jeden krok do przodu – Puch! Mógłbyś ubrać się w Krakowski albo Śląski strój.
Świat mój Nowy z Tobą się rozszerza…
Ja się w Tobie zakochałem, trzeci raz do Ciebie piszę taki niby – dziwny list!
Szukam formy, tańca, śpiewu, bo chcę – Ciebie – już na zawsze w – sobie mieć.
Dmuchnij we mnie białym puchem, niech to będzie dla mnie znak.