DZIENNIK Z NAD – MOJEGO BIURKA

Znowu podróż.

Portugalia.  18.08 – 22.08 2020

Lot samolotem. W Portugalii  4 dni  – wreszcie spełnią się marzenia. Tak marzyłem o Portugalii  od lat i udało się Ewa i Kuba zaserwowali mi  Portugalię  jak wino – jak obiad w dobrej restauracji, jak Gwiazdkę z nieba  – Portugalia wpływa we mnie.  Mama Ewy leci z nami i nasz wnuk Olaf. Ewa z Kubą załatwili wszystko,  marzenie jeszcze z czasów Basi – spełnia się, to już nie sen – to rzeczywistość i już za chwilę!.

Zwiedzanie w wakacje. Kościoły, muzea, przyroda, ludzie, zwyczaje, jedzenie, inna kawa i Porto w Porto i miasto i wino.

Wylot z Warszawy.

Wyjeżdżam z Wałbrzycha wcześniej, bo jak pociąg się spóźni albo ten drugi przesiadkowy nie poczeka na ten spóźniony  nie będę na czas – w Modlinie – na  tym lotnisku które, przez długi czas miało problemy z pasem startowym i samoloty nie latały z niego. Modlin, ten za Warszawą trochę. Udało się zdążyliśmy wszyscy, jesteśmy na czas…

Jestem na czas na dworcu  w Warszawie, bo pociągi i ja sprawnie się złożyły mam czas- zastanawiam się co robić bo czasu do odlotu jest dużo wszystko poszło dobrze.

Z dworca Warszawa centralna dzwonię do Filipa P. myśląc, że może ma próbę w teatrze Studio więc, może uda sie nam spotkać. Nie, nie ma próby, jest z Dorotą w domu. Filip mówi przyjedź, to tylko 15 min tramwajem, nie chce mi się bo duży upał no i bagaż, ale-jednak mnie przekonuje. Jadę tramwajem Filip już czeka na mnie na dole przed domem. Idziemy na górę. Obiad super – papryka nadziewana a do tego Portugalskie wino. Nooo to już nie muszę do tej Portugalii lecieć czerwone wino lekko schłodzone tak jak lubię. No a czerwonego wina tak oficjalnie to się chyba nie schładza, jeszcze  tego się nie nauczyłem mimo, że podróżuję od lat…

Podroż z Wałbrzycha rano – przesiadka we Wrocławiu – teraz Warszawa i dom Filipków tyle wrażeń a wakacje dopiero się zaczęły..

A gdybym tak chciał to wszystko po drodze od rana opisywać, od wstania na czas i  to jak moi przyjaciele Chlebki, tak ich nazywam  moich przyjaciół z Ojo Manufaktury, którzy  pieką wspaniały chleb i bułeczki i inne  rożne niesamowite słodkie, słodkości – bo ich  poprosiłem by mnie tym telefonem rano na wszelki wypadek obudzili bym nie zaspał. Gdybym dodał to ranne wstawanie z budzącym mnie telefonem, to jeszcze więcej wrażeń do opisania by było….

A to dopiero początek podroży a tyle wrażeń i pociąg i przejazd przez moje miasto rodzinne Opole bez zatrzymywania i wysiadania w nim i  w Częstochowie wsiada siostra zakonna Filipa tak – tak ma na imię i rozmawiamy o wierze i modlimy się różańcem –  tak to dzisiaj wydaje sie takie zacofane i niemożliwe i głupie.

Modlić się w pociągu o wszystko by również na świecie dobrze było.

Zabobony…

Dobrze było –  dwu godzinny pobyt u Filipków wspaniały i w pamięci zostanie na lata. I oni-też na szczęście tak mówią więc o tym magicznym pobycie u nich nie wymyślam.

A podroż  jeszcze się  nie zaczęła a świat mi już-tyle doznań, poznań i radosnych chwil dał.

Porównania, wspomnienia, zobaczenia,  smaki i zapachy, świata i potraw i ludzi.

A podroż dopiero się zaczęła.

I w tych naszych rozmowach u Filipków, z Filipkami pojawiła się Basia moja żona, która prawie rok temu odeszła a teraz przyszła….

I już w Portugalii,

duży przeskok samolotem a miedzy tą Warszawą -Polską  Portugalią i tym Porto miastem tyle wrażeń, których nie opiszę, bo jest ich o wiele za wiele…

Duży przeskok samolotem a podroż dopiero się zaczęła.

I ocean i most w tym Porto stary, żelazny, wielki można przejść i przejechać dołem jak się jest na dole i górą jak się jest na górze i mijają Cię na tym drugim piętrze mostu tramwaje…Podwójny most w dwóch poziomach – wygoda…

Podróżowanie i mosty ktore łączą, tak się mówi ale gdy takim podwójnym mostem  idzie się z całą  szczęśliwą rodziną w sobie to słowa, że mosty łączą nabierają – łączącego znaczenia. Przecież ten most my będziemy wspominać i pamiętać lata i ten spacer po nim wśród ludzi, tramwajów, turystów, ten podwójny most i  magiczne miasto Porto i rzeka Douro nad którą ten podwójny most…

I tak niosą nas nasze nóżki i wrażenia, obrazy, deszcz, który nas co jakiś czas kropi jak ksiądz święconą wodą.

A podroż dopiero  się zaczęła a już jesteśmy zmęczeni, wrażeniami, obrazami, ulicami i wąskimi ulicz-kami.

I już wiem, że tych wszystkich wrażeń z tej Portugalii, która dopiero co się zaczęła nie zmieszczę, bo wspomnienia, ktore teraz wracają, po-tych krótkich czterech dniach mają taką magię i sytość, że już mi tych wrażeń wystarczy

A podróż dopiero się zaczęła.

Podróże kształcą

jak  mosty w jednym dwa…

A podróż, ciągle trwa….

2 thoughts on “DZIENNIK Z NAD – MOJEGO BIURKA

  • Zazdroszczę takiej wycieczki i tylu wrażeń , fajnie się czyta Twojego bloga fakt nie pod każdym przemyśleniem daję komentarz nie znaczy to, że ignoruję o nie nie nie …Pozdrawiam Alina

    • Alina nawet nie wyobrażasz sobie jak w ten piątkowy bezmięsny dzień w którym jednak będę jadł mięso i znowu odejście od zasad – ja się po prostu cieszę! widzę Cię teraz na ulicy jak na krotko wzrokiem spotkaliśmy się. Dziękuję-pozdrawiam. To, że czasem czytam myśli z z Twoich myśli ( teraz to taka zabawa poetycka, a co?) a myśl łączy światy tak więc niech łączy – chyba coś przekombinowałem z tą zabawą tymi słowami jak sądzisz?. Odpowiedź na komentarz twój komentarz tu teraz natychmiast bez poprawiania skreślania, wymyślania jaka to przyjemność pisać nagle na-tych – miast z serca. Tak więc serce dla Ciebie zamiast emotikon owej buźki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *