DZIENNIK Z NAD – MOJEGO BIURKA

14. 12 2019 SOBOTA

 

Wracamy z Warszawy jest 9 rano…

W Warszawie graliśmy przedstawienie ” Greta i ostatni wieloryb ” w ramach tzw przeglądu przedstawień „Teatr Jana Dormana – poszukiwania, inspiracje, refleksje”

Udało się jesteśmy zadowoleni zagraliśmy dwa przedstawienia – zadowoleni ale zmęczeni. Drugie przedstawienie graliśmy o 20 skończyliśmy o 22 a potem do hotelu potem jeszcze trochę gadania ze znajomymi i powoli robi się co raz później. Potem w hotelu trzeba – coś zjeść, coś poczytać i posłuchać co dzieje się w świecie… Dzisiaj jak nie wiesz co się dzieje na świecie a zwłaszcza u ciebie w domu to jesteś po za nawiasem, poza społeczeństwem, nie wiem jak długo jeszcze będę w stanie słuchać wiadomości. Powoli opadają mi ręce i powoli tracę słowa. Włączam kanał 8 –  BBC tak to angielska stacja wciąż uczę się od lat angielskiego. Sam!

Wyjazd o 9 to dla mnie za wcześnie ale cóż tak być musi później się nie da – wyspać się można w busiku.

Nastawiam smartfonka na rano i walczę ze sobą o każda minutę, by spać dłużej. Nastawiam na ostatnią chwilę – 50 minut mi wystarczy, by zjeść śniadanie, szybko się spakować no i wymyć się.

Wstaję – szybka kąpiel, trochę gadania przy śniadaniu o wczoraj i na górę – pozamykać wszystko i sprawdzić, czy nic nie….

Nie wyrobiłem się, czekają na mnie wszyscy – zabrakło 10 minut.

Niestety – nie da się szybciej zjeść, wymyć, spakować.

Zaoszczędziłem 10 minut a nerwów straciłem na 30, nie lubię być ostatni.

Chora kalkulacja, niby o tym wszystkim wiedziałem a jednak wieczorem wydawało mi się że warto zawalczyć o te 10 minut dłużej- bardzo byłem zmęczony.

Zyskałem sen w nocy a w dzień straciłem komfort. Wszystko „na szybcika” jak mawiał mój nauczyciel w Technikum Ogrodniczym w Prószkowie pod Opolem też 10 tylko, że kilometrów od Opola. Prawdziwy Powstaniec Ślaski – Stanisław Kania, który przychodził do szkoły obwieszony medalami jak prawdziwy radziecki generał i uczył nas niekonwencjonalnie gleboznawstwa.

Ciekawe ilu on Niemców w czasie powstania zabił, a może tylko zranił? Jakoś nigdy się nad tym wcześniej nie zastanawiałem. Nikt z nas nigdy o to go nie pytał.

Młodzi nie myślą o śmierci tylko o życiu…

Erozja wodna mówił…

Jest deska ustawiona krzywo, pod kątem – ta deska jest z czekoladą woda po niej spływa i czekolada spływa w dół i jest już na dole u podnóża deski.

To jest erozja wodna – takie proste powstańcze tłumaczenie, które zostaje na lata…

Deska z czekoladą – dziękuję ci „powstańcu” za prosty przykład erozji wodnej na lata….

Jedziemy szybko busikiem.

Sobota mały ruch, duża prędkość, pusta droga i zaległy sen..

W busiku gorąco klima, włączona mikroklimat samochodowy, gorąco, zimno, wieje w nogi ciepłe a w głowę zimne i tak na zmianę. Nowy busik wszystko co potrzebne nowe ma a jakoś tego mikroklimatu busikowego nie da się wyregulować by klimat był umiarkowany.

21 wiek, a guziczki, ciepło, zimno, nawiewy i wiaterki z rożnych stron sprawy nie załatwiają, może dlatego wciąż te głosy, zimno, ciepło, można wyłączyć to wianie?

Nie da sie nikomu dogodzić za dużo nas w tym busiku 7 osób – za dużo.

Biblijne siódme biada co chwilę mi się w moich myślach pojawia.

A na zewnątrz busika mikroklimat w skali makro sam się reguluje bez nawiewów bez ciepło i zimno i wszystko robi się samo i nie jest za sucho ani za ciepło ani za zimno.

Wyjście z busika na stacji na kawę do McDonalda- niebezpieczne –  ze sztucznego wchodzimy w naturalne a potem znowu z naturalnego w sztuczne i tak na przemian. I jak tu się nie – rozregulować?

Ciekawe ilu z nas jutro chorych będzie?

A ja, czy uratuje mnie te 10 minut? I zdrowy będę?

Dziesięć minut, kilometrów, 10, czy to magiczna liczba…?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *