MÓJ – WROCŁAW

MÓJ – WROCŁAW

Wrocław, mój Wrocław, czasem tak sobie mówię. Mój Wrocław prawdopodobnie już przez wieki pisany i opisywany, każdy pałacyk, huśtawka i drzewko! I kościoły i ludzie i moja z Opola Odra i kanały i mosty, których więcej niż w Opolu, niestety. A w Opolu jeden kanał. Kanałowo widzę, przez Opole Cię Wrocławiu widzę, wtedy jesteś mniejszy, łatwiejszy do zjedzenia, zobaczenia, strawienia. Jak Cię chłonąć, z tyloma kościołami, ludźmi, festiwalami, teatrami. Jak cię poznać i zrozumieć twój urok.

Jak odkochać się z Ciebie? Ciągle do Ciebie wracam. Wiesz, będę Ci mówił Ty, chociaż Ty jesteś milion – no może mniej, nie, nie tylko mieszkańców. Milion różnych – różnych dziwnych, urokliwych, ezoterycznych i kawiarni też. Uciekali do Ciebie z Opola – Grotowski i ja za nim. No tak, może nie te proporcje, ale droga ta sama! I mechanizm, też! No, ale dlaczego się mówi, że Grotowski, a nie mówi się, że Ja. Nie, nie jestem zazdrosny. Nie mogę, chociaż, chciałbym być! Mnie dla świata wielkiego nie ma. Jestem sobie sam. Mały!

„ Powiększenie „. Fajny film, kiedyś siebie powiększę. Prosty mechanizm, gdy się ma szkiełko i oko, albo mikroskop.

Czy ty możesz mi wytłumaczyć, dlaczego Ja – ciągle do Ciebie wracam? Tobą się zachwycam, Ciebie z miast – tylko kocham? Nie! Nie jesteś Wenecją, Florencją, w której się umiera, nie jesteś New York – New York – ale, ciągle jesteś we mnie! Tak naprawdę to Cię nie znam. A Ty wiesz, że kochałem Cię, zanim, Cię poznałem. Zanim kiedyś przyjechałem do Ciebie Kochany z Opola, już nie pamiętam kiedy. Ja kochałem Cię zawsze. Co w Tobie jest, czego we mnie nie ma? Nie wiem? I Ty prawdopodobnie, też nie  – dlaczego Ty dla mnie pisany. Od początku, mojego świata.

A może nie powinienem się nad tym zastanawiać, szukać odpowiedzi, bo gdy się dowiem – zniknie czar i magia.

A może statki? Kochałem się w nich i z nimi w myślach i gdy je widziałem płynące w Opolu, na Odrze….

A może wiesz ? ( teraz mi się przypomniało ) naprawdę teraz…. Że, może…. Przecież

– ja tu byłem potajemnie – chrzczony – na Biskupinie. Tajemnica. Wyjaśniona – teraz!

A może, że w Opolu też Zoo, a potem do tego Wrocławia z mamą i bratem?

A, może, że tramwaje, bo w Opolu nie ma?

Przecież Ja Cię nie znam. Znam tylko kilka ulic, rynek, Powstańców Śląskich, dworzec, podziemne przejście do rynku, pedet, no – stary dom towarowy, którego już nie ma i który był jeden. Hotel dawny Monopol, Opera, Operetka. To tu przyjeżdżaliśmy do wielkiego świata, by łykać śpiewaną, muzyczną kulturę.

No i cztery lata studiów, fajny – nie beztroski czas. Sam dla siebie czas. Wtedy, bardziej Cię poznałem samo centrum, serce…

Można poznać znając rynek, serce – centrum? To jak spojrzeć w oczy i od razu wszystko wiedzieć i od razu kochać. I nie ważne jest co dalej, głębiej.

Co mnie dziś do Ciebie niesie? Czego od lat szukam w Tobie?

A Ty wiesz, że wciąż się w Tobie kocham mimo, że Cię nie ma…

Widzę Ostrów Tumski, szpital i katedrę i Pałac biskupa – całe Twoje DNA – jak w jednej komórce. Widzisz, ciągle Ciebie piszę i nie wiem dlaczego, może przez ten chrzest?

Ja mały w pieluszkach, matka chrzestna, moja mama i ten kościół co znalazłem go po latach. Tak to, może z stąd. Tam się w Tobie zaplątałem. Zakazany chrzest – jak zakazany owoc – tatuś był wojskowym i jeździł tramwajem. Takie dziwne skojarzenie. Wtedy w Tobie się zacząłem. Teraz na cmentarzu sobie tatuś śpi, może „ niespokojnie „ sproszkowany –  w urnie – jak zupa bez, sztucznych dodatków, ale jakoś nie smakuje, mimo, że jest zdrowy.

Śmierć tatusiu, nic nie zmienia, nie ma tylko ciała. Ból wybaczyć, można lecz zapomnieć trudniej. Wciąż próbuję, może to – się kiedyś uda.

Ojciec, ale obcy pan. Dobrze, ze odszedłeś – wcześnie, gdy cię jeszcze nie pamiętam. Dzięki temu, nie bolało. Sproszkowany ojciec mniej smakuje niż najtańsza zupa w proszku. Gdybyś Ty tatusiu o tym wszystko wiedział, może byłbyś inny dla nas i dla mamy.

Może o to chodzi – o tatusia. No i o to, że ja tutaj się zacząłem i się tutaj skończę?

Ty – Wrocławiu Ty?

 

2 thoughts on “MÓJ – WROCŁAW

  • Czytam powoli, bo pod każdym słowem myśl.
    Odnajduję Ciebie, skupionego, szanującego słowa, które nie trzepoczą, nie szarpią się, a odczucia i wrażenia oddają.
    I co dla mnie wartością największą – nie są klatką, w której siebie i Wrocław zamykasz.
    Jak to pisał mistrz Słowacki – słowo winno być taktem, nie wędzidłem.
    U Ciebie jest taktem.
    Czytam więc Ciebie powoli. Prowadź.

Skomentuj M'Gosia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *