ZWYKŁY – NIE – ZWYKŁY DZIEŃ

Cześć…

Pamiętacie jak pisałem, że mój blog będzie taką moją wędrówką w nieznane, by   uczyć – się siebie i poznawać nowe.

Nic się od tamtego czasu się nie zmieniło.

A minęło już kilka lat.

Piszę do Was bo wiem, że pojawiacie się,  czasem po dłuższej chwili,  nie bycia, czasem po – baaardzo długiej.

Co  u mnie teraz ?

Otóż pomyślałem sobie, że teraz, może przez kilka kolejnych wpisów będę sprawdzał sobie, czy uda się coś sensownego napisać, gdy się zasiada bez żadnego pomysłu i  pisze się to co do głowy przychodzi tu i teraz. No i czy będzie w tym pisaniu sens?

Bo.

Dzień niepodobny do dnia.

Albo każdy dzień taki sam.

A co z tego wynika.

Nic.

O czym można pisać, gdy siada się do pisania bez pomysłu?

No… można pisać tak, jak się notuje swoje wrażenia jadąc pociągiem lub  lecąc samolotem albo jak się zapisuje myśli z wakacji, by później znaleźć w nich sens.

Chciałbym opisywać dni w których nawet, gdy szaro odkrywam jasne…

Pisać, gdy boli i szuka się sensu .

Pisać, gdy płakać się chce i znaleźć wtedy mały pyłek radości.

Mały pyłek radości, czy wielka literatura a może nawet ta średnia takie pyłki radości uniesie.

Mały pyłek radości…

Moje podwórkowe  opolskie mówienie.

Wciąż to Opole,  we mnie za mną i obok.

Pisanie bez pomysłu.

O czym będzie?

Szukam.

Zaczynam.

Lekcja pierwsza.

Dzisiaj.

Przed chwilą zalogowałem się poprawnie do banku, sukces, bo często zdarza mi się nie zalogować.

Logowanie to wielki  stres dla mnie, bo darzyło mi się już kilka razy, że musiałem wymyślać nowe hasła do banku, bo źle wpisałem hasło.

Hmmm.

Trudność polega na tym, że przestawiają mi się literki, cyfry i ja tego nie widzę,  patrzę i czytam i nie widzę błędu.

I tak całe życie.

Mówi się na to czeski błąd, dlaczego czeski nie wiem, czy Czesi tak mają, nie wiem a może ja jestem Czechem?

Dzisiaj czeski błąd uważa się za dysfunkcję.

Mógłbym tu wiele moich  dziwnych przypadków  czeskich przytoczyć, które utrudniały mi życie przez  lata.

Dzisiaj udało mi się zalogować.

I mogę się tym cieszyć  i wydobyć z siebie wielkie UFF!

Uff –  jestem szczęśliwy,  będę spał spokojnie, nie będę musiał dzwonić do banku.

Infolinia to jedno wielkie czekanie!

Zaoszczędzone nerwy w kieszeni.

 

No i zatkałem się – jaka następna myśl?

Popatrzyłem na zegarek na kompie jest 00: 57 nie już   00 :58 – jak, ten czas szybko leci.

Zegarek na kompie to takie niedokładne określenie, zegarek – to na ręce a na kąpie to czas  w cyferkach.

Ja wolę zegarki na rękę ze wskazówkami a mój zegarek, który mam już 17 lar przestał pływać, tak specjalnie  napisałem, przestał pływać, bo mój zegarek nie chodzi tylko pływa.

Bo to jest zegarek od Basi, mojej żony, który dostałem na 50 tkę no i teraz nie pływa, bo bateria padła a teraz z baterią problem i nie wiem czy uda mi  się taką baterię zdobyć bo, takich zegarków jak mój jest co raz mniej.

Kończę,  muszę jeszcze nauczyć się tekstu, premiera za miesiąc a tekstu dużo.

Może następnym razem napiszę o tym  przedstawieniu więcej.

Cześć.

Idę uczyć się tekstu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *